Lanzarote – Nasze miejsce na ziemi…

Lanzarote – Nasze miejsce na ziemi…

Lanzarote urzekła nas swoim krajobrazem, kontrastami kolorystycznymi między wszechobecną zastygłą lawą (dominuje kolor czarny lub ceglasty) , a zielenią plantacji aloesu i winnic, bielą domów. I ten spokój….Jazda samochodem była prawdziwym relaksem – wszyscy zgodnie w tempie 60km/h, no maksymalnie w miejscach dozwolonych 80km/h – był czas na zwrócenie uwagi na widoki za oknem! Im bardziej oddalimy się od miejscowości turystycznych, zobaczymy lokalne oblicze wyspy, spróbujemy lokalnych specjałów w małych rodzinnych restauracjach  – ryby i owoce morza palce lizać! Wokoło ludzie, którzy nigdzie się nie spieszą, mają czas na rozmowę, są uśmiechnięci i otwarci. Cieszą się każdą chwilą, powoli…..

Wyspa jest czysta i zadbana. Stan dróg jest bardzo dobry, wszędzie blisko, w związku z tym 3-dniowe zwiedzanie wyspy (a objechaliśmy ją z każdej strony) wymagało zużycia ½ baku paliwa. Wyszło ekonomicznie.

Dotarliśmy do głównych atrakcji wyspy:

– Salinas de Janubio, nazywane solnym ogrodem (zupełnie inaczej wygląda przy słonecznej pogodzie, a inne kolory zobaczycie podczas pochmurnego dnia)

– Park Timanfaya , czyli księżycowy krajobraz wokoło (zaczynamy w El Golfo, gdzie znajduje się zielone jezioro Lago Verde, polecamy na zakończenie zwiedzania w parku, skosztować  kurczaków w restauracji El Diablo –  pieczonych z wykorzystaniem naturalnej energii cieplnej pochodzącej z Ziemi )

– Mirador del Rio i Mirador del Guinate (przecudne widoki i kolory wody, wieje okrutnie, bo jesteśmy dość wysoko, zjeżdżając polecam obiad w lokalnej knajpce w miejscowości Orzola, wokoło są też plantacje aloesu, gdzie można zakupić świetne kremy)

– Dom Omara Sharifa Lagomar w Nazaret – trochę zapomniane miejsce jak dla mnie, piękny widok na okolicę. Omar Sharif nie cieszył się długo tym cudnym miejscem, przegrał je w karty. Dzisiaj mieści się tu galeria sztuki i muzeum.

Ogród Kaktusów, frajda dla małych i dużych

– tor kartingowy San Bartolome, okazał się strzałem w dziesiątkę (młodzież uznała, że to lepsze niż aquapark), chętni mogą spróbować swoich sił na torze, maluchy mogą jechać z rodzicem, Ci co nie jeżdżą mogą się napić dobrej kawy i podziwiać widoki

– Playa Blanca odkrywana przez nas na piechotę, bo tutaj mieszkaliśmy. Dla nas idealna ze względu na plaże, port, z którego można wypłynąć na Fuerteventurę, fajne centrum, które jest też atrakcją wieczorami. Czuliśmy się tutaj jak w domu!

– rejs katamaranem Catlanza na plaże Costa de Papagayo (mega!!! Absolutnie cudna załoga, piękne widoki, fajną atrakcją jest sam katamaran, a do tego lunch na pokładzie, podczas postoju możliwość snurkowania i przejażdżki skuterem wodnym. Świetnie spędzony czas!)

– La Caleta de Famara – nasze miejsce na Ziemi! Piękna, boska, klimatyczna Playa Famara. Z jednej strony małe, jakby wymarłe miasteczko, gdzie hula wiatr, a po ulicach chodzą głownie surferzy, którzy wypożyczają sprzęt, z drugiej strony małe osiedle apartamentów. A wokoło góry i piach. Jest pięknie!

Zwiedzając miejsca, które poleca każdy przewodnik, trafiliśmy w wiele takich, których na turystycznych mapach nie ma (to jest plus zwiedzania wyspy samemu, zawsze można się zatrzymać w dowolnym miejscu). Zobaczyliśmy Lanzarote komercyjną i taką żyjąca sobie spokojnie własnym życiem. Podobało nam się wszystko, każdy spacer sprawiał, że wyjmowaliśmy aparat i chcieliśmy uwiecznić trwającą chwilę. Poznaliśmy fantastycznych ludzi, którzy mieszkają na wyspie, z którymi świetnie się rozmawiało, którzy opowiedzieli nam sporo o wyspie, co tylko było dodatkowym smaczkiem. Do tego fajny klimat – nie jest gorąco, wiejący non stop wiatr sprawia, że nawet w środku lata jest ciepło, ale przyjemnie.

Może dlatego Lanzarote skradła nasze serca i chcemy do niej wracać każdego roku! Znaleźliśmy swoje miejsce na Ziemi!

Często czytane wpisy


Ostatnie wpisy