Nasz Świat Kenia i Tanzania – safari

Kenia i Tanzania – safari

To była moja pierwsza Afrykańska Przygoda do „dzikiej” Afryki.

Plan oczywiście był, bo wybrałam się na wycieczkę zorganizowaną z doświadczonym organizatorem takich wyjazdów i miałam wyobrażenie co mnie czeka na tej wyprawie, czyli:

a na koniec pobytu, wypoczynek na plaży nad Oceanem Indyjskim w Kenii. Brzmi fajnie, prawda … ? I na to właśnie liczyłam, że tak będzie 😊😊😊

Ale za nim realizacja marzeń, to najpierw obowiązki 😉

Przed wyprawą do takich krajów należy się zawsze przygotować, nawet jeśli wycieczka jest zorganizowana i o wszystko dba pilot/przewodnik z biura podróży.

Przede wszystkim należy sprawdzić jakie są warunki wjazdowe do takich krajów – z wizą bez wizy, ważność paszportu – jak długo po powrocie musi być jeszcze ważny, ile stron w paszporcie musi być minimum wolnych, aby urząd emigracyjny maił gdzie wstawić wizę itd. Trzeba pamiętać, że w takich krajach nie zawsze obchodzi urzędników to, że czegoś nie doczytaliśmy lub zapomnieliśmy.

Kolejna bardzo ważna rzecz to nasze zdrowie. Należy sprawdzić jakie przepisy dot. zdrowia wymagane są w danym kraju. Czy potrzebujemy szczepień, jaka jest profilaktyka na wyjazdach do krajów tropikalnych itp. W tym celu należy się udać do lekarza medycyny tropikalnej (LMT), który na bieżąco zna sytuację w danych krajach i zagrożenia zdrowotne jakie się z tym wiążą. LMT jest w posiadaniu aktualnej mapy obszarów, na których występuje malaria, denga i inne groźne choroby i udzieli niezbędnych informacji na temat obowiązku szczepień i apteczki pierwszej pomocy na takich wyjazdach.

Po dopełnieniu wszystkich formalności, przyjęciu kilku szczepionek i zaopatrzeniu się w leki na malarię, mogłam już spokojnie myśleć i czekać na wyjazd 😊.

NOOO I SIĘ DOCZEKAŁAM 💓

Dzień 1 – Afrykańskiej Przygody – Kenia – Mombasa

Po 9 godzinnym locie, z Warszawy ( z międzylądowaniem w Egipcie) do Mombasy w Kenii, dotarłam późnym wieczorem do hotelu i miałam tylko siłę, aby zjeść kolację, odświeżyć się po podróży i wyspać przed czekająca mnie następnego dnia wyprawą. Hotel w Mombasie był skromny 3*, ale czysty (bez robaków) i jedzenie smaczne, na te parę godzin pobytu w zupełności wystarczający.

Dzień 2  – Afrykańskiej Przygody Kenia i Tanzania

Po bardzo wczesnym śniadaniu, jeszcze przed świtem 😴😴 czekał na nas transfer/busik i w bardzo miłym towarzystwie nowo poznanych uczestników wyjazdu (grupa 8 osób + polska pilota + lokalny kierowca i przewodnik w jednym) ruszyliśmy do miejscowości Taveta na granicy z Tanzanią, gdzie zmieniliśmy busik  na 2 samochody terenowe. Czekała nas długa jazda około 470 km. w stronę Parku Narodowego Serengeti.

To był mój pierwszy dzień powitania Afryki z okien samochodu, gdzie cieszyłam oczy widokami lokalnych wiosek i miasteczek. Mieliśmy przyjemność zapoznać się wstępnie z Kilimandżaro, najwyższą górą Afryki leżącą w Tanzanii, przy granicy z Kenią. Pokonując te kilometry można było zaobserwować na polach i łąkach liczne zwierzęta te gospodarskie oswojone i te mniej oswojone. To było bardzo dziwne uczucie jak na początku naszej wyprawy pierwszy raz zobaczyliśmy kilka antylop i zebry. Wszyscy przekrzykiwaliśmy siebie nawzajem, informując innych „ ooo zebra, zebra „,

na co nasza Pani Przewodnik po kilku takich emocjonujących okrzykach, uśmiechnęła się tylko i powiedziała: „ Proszę Państwa, tu zebry, to jak u nas w Polsce krowy, po 2 dniach się Wam opatrzą”. Nie uwierzyłam jej, ale jak się potem okazało, miała rację …. 😅.

Po drodze zajechaliśmy do małego rezerwatu, by po raz pierwszy zobaczyć z bliska dzikie zwierzęta w naturze. Mieliśmy wielką przyjemność obfotografować słonie – dorosłe i młode osobniki, które prawie obcierały się o naszego jeepa, małpy i małpiątka skaczące po drzewach i drodze przejazdu, które robiły dla nas show, ogromne domy termitów, antylopy i wiele gatunków ptaków, które widziałam pierwszy raz na oczy. Pod wieczór dotarliśmy w okolicę Karatu, gdzie zakwaterowano nas w pięknych bungalowach w stylu kolonialnym. Po smacznym posiłku i kąpieli pod prysznicem pod gołym niebem, czekałam co przyniesie kolejny dzień.

Dzień 3 – Afrykańskiej Przygody Tanzania – Park Narodowy Serengeti

Po wczesnym śniadaniu, które to „wczesne” stało się naszą poranną rutyną, ruszyliśmy do Parku Narodowego Serengeti. Po wjeździe do parku, nareszcie mogliśmy otworzyć dach naszego jeepa, bo na drogach krajowych, jazda z odkrytym dachem jest niedozwolona, ze względu na bezpieczeństwo podróżujących i ruch na drogach. No i się zaczęło …. Bezkresna sawanna, aż po horyzont, zwierzęta na wyciągnięcie ręki, antylopy gnu, dużo ich było, bardzo dużo…, zebry – znowu 🦓🦓🦓🦓🦓 😉, oryksy , dik diki, żyrafy, słonie, sępy, hieny no i oczywiście lwy również się zaprezentowały, a jakże :-).  

PN Serengeti położony jest na płaskiej równinie porośniętej sawanną, czyli sucholubną trawą, ale też gdzieniegdzie skupiskami drzew takimi jak akacje – przysmaczek dla żyraf. Natomiast pojedyncze skaliste wzgórza są najczęściej ulubionym miejscem drapieżników, takich jak lwy. Krajobraz parku urozmaicają małe rzeczki, jeziora i bagna w których to często rezydują hipopotamy i krokodyle. Te kociaki lubią całymi stadami wygrzewać się na skalnej półce w słońcu. Dlatego, aby delektować się takimi widokami, koniecznie trzeba mieć ze sobą lornetkę 🔭. 

Gdy u nas jest pora snu, u dzikich zwierząt wygląda to zgoła inaczej. One w tym czasie stają się aktywne i zaczynają wychodzić na łowy. Gdy ja już byłam w objęciach Morfeusza, hieny miały w tym czasie inny plan, a mianowicie upolować coś na śniadanie, ale dlaczego niedaleko mojego namiotu? To było niezapomniane przeżycie. Kto nie słyszał jakie głosy wydają te zwierzęta, to niech odsłucha w internecie.

Wszystkie zwierzęta, które wydają dźwięki, wykształci swój własny sposób porozumiewania się: gęsi – gęgają, koty – miauczą, psy- szczekają, a HIENY SIĘ ŚMIEJĄ.

To jest chyba jakiś chichot losu, wiedząc że te zwierzaki z wyglądu są po prostu (w mojej ocenie) ohydne, nie to co moje ulubione modelki żyrafy.

Tym śmiechem hieny raczyły mnie przez prawie całą noc. Biegały wokół obozowiska nawołując się nawzajem, a decybele były na takim poziomie, że nawet z poduszką na głowie nie dało się ponownie zasnąć. Wybudzona z głębokiego snu, najpierw byłam przerażona, nie wiedziałam co się dzieje, potem ustaliłam, że to chyba hieny. Nie muszę chyba dodawać, że w egipskich ciemnościach wyobraźnia pracuje i wyolbrzymia wszystko, co jest niewidoczne. Jak już opadł strach, to po jakimś czasie, przyszło wkurzenie, bo ile można tak się śmiać…..? Moje uszy miały już tego dość. Po trzech godzinach emocjonalnej walki z tymi drapieżnikami, chyba zasnęłam, ale nie na długo, bo …

Dzień 4  – Afrykańskiej Przygody Tanzania Park Narodowy Serengeti

Wcześnie rano, jeszcze przed wschodem słońca, trzeba było wstać na poranne safari.  Od tubylców, przy śniadaniu, dowiedzieliśmy się, że za naszymi namiotami, w niedalekiej odległości od naszego noclegu, hieny rozpracowywały w nocy bawoła 😬😬😬😬.

W tym dniu chcieliśmy poszukać gepardów, hipopotamów oraz rzadko dających się wypatrzeć lampartów i nosorożców. Każdego marzeniem było, opuszczając Afrykę, mieć zaliczoną  tzw. wielką afrykańską piątkę, w skład której wchodzą: słonie nosorożce, lwy, lamparty i bawoły.

Niestety nie wszystko udało się w tym dniu odhaczyć na naszej liście. Mieliśmy szczęście z bliska zobaczyć hipopotamy – całe jeziorko było przez nie zajęte oraz krokodyle, których kolor był prawie identyczny jak błoto na którym odpoczywały…..  . Hipcie z daleka wyglądały jak wystające z wody kamienie, jeśli w tym czasie nie ziewały i nie wystawiały głowy ponad taflę wody. Obserwacja tych olbrzymów była dla mnie frajdą i też zaskoczeniem, jak mieszkają i zachowują się w swoich naturalnych warunkach.

Bawoły za to prezentowały się bardzo groźnie z tymi swoimi zakręconymi rogami i ciemnym umaszczeniem.

Zwieńczeniem naszych poszukiwań w tym dniu były gepardy, które nic sobie nie robiły z tego, że je obserwujemy z samochodu i nie miały zamiaru zejść nam z drogi, po której się przemieszczaliśmy. Gepardy nie dość, że wyglądają jak milusie duże cętkowane kotki, to jeszcze są najszybszymi lądowymi zwierzętami na świecie, które na krótkich dystansach mogą osiągnąć prędkość 100 km/h, wow…..imponujące.

Dzień zakończył się imponującym zachodem słońca przed moim brezentowym domkiem. Miałam wrażenie jakbym była na planie filmu Pożegnanie z Afryką i tym razem hieny odpuściły sobie polowanie przy moim namiocie i noc przeminęła spokojnie 😴.

Dzień 5 – Afrykańskiej Przygody Tanzania – Park Narodowy Ngorongoro

Po wczesnym śniadaniu żegnaliśmy się z Serengeti po drodze obserwując, największą na świecie migrację zwierząt.

Co roku w Serengeti jak i Ngorongoro można obserwować, jak ponad 1,5 miliona antylop gnu, 250 tys. zebr i mniejszych gazeli Thomsona oraz elandów zaczyna swoją podróż w kierunku rezerwatu Masai Mara w Kenii, a potem wraca i pokonuje w 2 strony dystans ok. 2000 kilometrów.

Miałam wielkie szczęście widzieć na żywo, jak tysiące zwierząt, wędruje do zaplanowanego miejsca, bez mapy i gps-a 😉. Na niektórych odcinkach było ich tyle, że robiło się czarno na horyzoncie. Jadąc w kierunku Ngorongoro, często musieliśmy się zatrzymywać i przepuszczać całe kolonie gnu i zebr i innych antylop, bo tarasowały nam drogę.

Uważnymi obserwatorami tej wędrówki, a także mającymi chrapkę na te smukłe zwierzaki były m.in. hieny i lwy. Obserwowaliśmy, jak hieny puszczają się w pościg za upatrzoną gazelą, uff … ale na szczęście, na naszych oczach, nie udało się im dopaść zwinnej antylopy. Jednak ślady takich łupów można było co jakiś czas dostrzec w trawie, gdy na niebie zaczynały krążyć sępy lub właśnie zajmowały się padliną 🦅.

Naszą obserwację zwierząt przerwał na chwilę postój w wiosce Masajów. Zobaczyliśmy w jakich warunkach żyje i mieszka, to pasterskie półkoczownicze afrykańskie plemię. Wódz plemienia w kilku zdaniach opowiedział o ich codziennym życiu. Jego dziury w uszach i duże kolczyki świadczyły o tym, ile walk stoczył z lwami, co dowodziło jego odwadze i waleczności i przyczyniło się do jego społecznego awansu. Kolejnym etapem pobytu u Masajów było zwiedzanie wioski, przyglądanie się ich tradycyjnym męskim tańcom, podziwianie ozdób i strojów, którymi byli odziani (zarówno kobiety jak i mężczyźni). Miłym zaskoczeniem była szkółka, w której małe dzieci z wioski uczyły się m.in. piosenek, czytać i pisać.

Po zwiedzaniu, przyszedł czas na zakupy lokalnego rękodzieła, co okazało się nie lada wyczynem. Jak to w Afryce targować się trzeba, a kto nie jest do tego przyzwyczajony, to ma problem …..😅 Tanio nie było, ale zakupiłam drewnianą parę Masajów, bukłak na napoje oraz miseczkę, wszystko ręcznie robione. Wódz opowiadał, że 3 dni wcześniej spaliło im się kilka domów w wiosce, dlatego pieniądze były im potrzebne na zakup beczki wody, bo całą zużyli na gaszenie pożaru.

Kontynuując nasze safari dojechaliśmy do wpisanego na światową listę dziedzictwa UNESCO Rezerwatu Przyrody krateru Ngorongoro, położonego w zachodniej części Wielkiego Rowu Afrykańskiego ciągnącego się od doliny rzeki Jordan na Bliskim Wschodzie do Mozambiku. Wulkan Ngorongoro był aktywny ok. 2 mln lat temu, po czym uległ zapadnięciu pozostawiając największą na świecie kalderę o pow. ok. 260 km2 i średnicy dochodzącej do 22 km. Oglądając setki stworzeń, jakie żyją w tej ogromnej kalderze m.in: lwy, słonie, nosorożce, gnu, zebry, bawoły, antylopy, flamingi i inne ptaki, ma się wrażenie, jakby właśnie w tym miejscu osiadła Arka Noego po potopie i wszystkie ocalałe zwierzęta znalazły tu swój dom. Nic wiec dziwnego, że Ngorongoro zwany jest „rajem Afryki”, a przez przyrodników ósmym cudem świata. Ten olbrzymi obiekt przyrody nie ma jednak statusu parku narodowego, gdyż zamieszkany jest przez rdzenną ludność, co oznacza tym samym, ingerencję człowiek w przyrodę.

Patrząc z góry na dolinę, nie miałam wrażenia, że za chwilę znajdę się w samym sercu dzikiej przyrody i z każdej strony otaczać będzie mnie różnorodne ptactwo i zwierzyna. To tu zobaczyłam pierwszy raz nosorożca, spektakularne polowanie na zebrę, które okazało się stratą jednego członka rodziny dla stada zebr, a dla 3 lwów wielką ucztą.

Różowe flamingi 🦩🦩🦩nadawały temu miejscu szczególnego kolorytu. Po prostu było tu cudnie….jak w raju.

Dzień 6 – Afrykańskiej Przygody Tanzania – Kenia – Park Narodowy Amboseli

Tego dnia opuszyliśmy Tanzanię i kierowaliśmy się w kierunku Kenii. Granicę przekroczyliśmy w Namandze, gdzie zmieniliśmy środek lokomocji na minibusa i udaliśmy się w stronę Parku Narodowego Amboseli. Teren parku obejmuje północno-zachodnie stoki góry Kilimandżaro, która nazywana jest również „dachem Afryki”, a na zachodnich jego krańcach, okresowe Jezioro Amboseli, które obecnie jest raczej podmokłym, bagnistym terenem w porze deszczowej.

Park zamieszkany jest przez ogromne stada słoni, które swobodnie przemieszczają się bo kenijskiej sawannie. Krajobraz się zmienił i można było zobaczyć różnice między parkami np. żyrafy miały ciemniejsze umaszczenie niż żyrafy w Tanzanii. Poza tym ponownie rozpoczęliśmy poszukiwanie hipopotamów, hien, szakali, gepardów, lampartów, antylop, bawołów i ptactwa.

Nocleg  mieliśmy przewidziany w dużych wygodnych namiotach na granicy parku, z którego miał rozciągać się przepiękny widok na Kilimandżaro. Hmmm…. to znaczy, nie do końca tak było. Już podczas jazdy po parku, przewodnik poinformował nas, że jedziemy na wprost Kilimandżaro, jednak chmury tak skutecznie zasłaniały górę, że trudno było uwierzyć w to co mówił. Mówią, że najlepszą widocznością całej góry można się cieszyć zazwyczaj wcześnie rano lub/i przy zachodzie słońca. Przez pozostałą cześć dnia jest ona zwykle przysłonięta chmurami. Pobiegłam wiec na punkt widokowy o zachodzie słońca i niestety, góra nie pokazała w całości swojego majestatu 😒. Trochę byłam zawiedziona, ale cierpliwie wpatrywałam się w przepływające przez nią malowidła z chmur.

Nie dałam jednak za wygraną i skoro świt, ponownie udał się na fotografowanie Kilimandżaro. Tym razem było zdecydowanie lepiej, góra 🏔️była widoczna w całość, ale światło padało już z innej strony i zdjęcia nie wyszły jak „żyleta”, ot … życie 😎

Dzień 7 – Afrykańskiej Przygody Kenia – Park Narodowy Tsavo West

Po śniadaniu udaliśmy się do Parku Narodowego Tsavo West, jednego z największych PN Afryki, na kolejne safari. Zatrzymaliśmy się  na dłuższą obserwację przy malowniczych Źródłach Mzima – dwa oczka wodne połączone ze sobą kaskadami, aby podziwiać stale rezydujące tam grupy hipopotamów i krokodyli, a także ogromny zastygły wylew czarnej lawy – Shetani. Przyznam, że hipopotamy wyglądały przeuroczo w tej sadzawce bawiąc się ze sobą lub odpoczywając. Park Tsavo porasta busz i gaje akacjowe, gdzie żyją tysiące dzikich zwierząt: słonie, lwy, bawoły, antylopy gnu i żyrafy, lamparty i nosorożce. To czego jeszcze nie udało mi się zobaczyć to był lampart. Nocleg mieliśmy tym razem w hotelu z ogromnym tarasem przy wodopoju oraz z widokiem na wzgórza, gdzie często można spotkać lamparty. Mój balkon wychodził prosto na wodopój i był na drodze przemarszu dzikiej zwierzyny.

Oprócz bawołów w tym dniu obserwowałam dużą rodzinę afrykańskich słoni z młodymi. Słonie są największymi współcześnie żyjącymi zwierzętami lądowymi. Osiągają do ponad 3 m. wysokości, a ich waga waha się od 2800 kg do ponad 6000 kg. Uszy słonia służą do chłodzenia ciała, a ich długość wynosi około 1,5m. Trąba tego ssaka służy do oddychania, wąchania, picia, mycia oraz zbierania pożywienia. Słonie afrykańskie posiadają ciosy – dwa ostro zakończone kły/siekacze, których waga dochodzi do 20 kg. i są  one łakomym kąskiem dla kłusowników.

Zwierzęta te są bardzo opiekuńcze, towarzyskie i rodzinne. Na własne oczy widziałam jak dorosłe osobniki bawiły się ze swoimi dziećmi, obsypywały nawzajem piachem oraz polewały wodą, istna rodzinna sielanka. Po zachodzie słońca udało mi się w końcu zobaczyć lamparta, który przyszedł do wodopoju, aby się napić. To bardzo płochliwe zwierzę i nie lubi gapiów, dlatego ciężko było go sfotografować. Jednak ja na swojej liście afrykańskich zwierząt, mogłam odhaczyć WIELKĄ PIĄTKĘ 🦁🦣🐃🐯🦛

Dzień 8 Afrykańskiej Przygody  Kenia – Park Narodowy Tsavo West i Wybrzeże Mombasy

Po wczesnym śniadaniu czekało nas kolejne i ostatnie safari w Parku Narodowym Tsavo West, następnie wyjazd w kierunku Mombasy. Jeżeli ktoś kojarzy drogi Afryki z czerwoną ziemią, to właśnie te tereny w takie kolory obfitują. Jazda po czerwonych bezdrożach w poszukiwaniu dzikich zwierząt, i w cale nie były to zebry 😉, była ekscytująca. W tym dniu chciałam zobaczyć diki diki oraz guźce – tzw. pumba. Ciężko je wypatrzeć w terenie, bo ich umaszczenie z daleka zlewa się z suchą trawą sawanny, a jak już się je gdzieś widzi, to są strasznie płochliwe. U biegnących, uciekających guźców tylko widać te ich ogonki – antenki😍. Są prześmieszne😍.

Za to dik diki takie malutkie, że trudne do wypatrzenia.

Po takich atrakcjach, nic innego nie pozostało jak  relaks i wypoczynek w okolicach Mombasy na przepięknych plażach🏖️ Diani Beach w świetnych hotelach i z dobrym jedzeniem.

Można było zmyć z siebie ten afrykański kurz i cieszyć się kąpielami w ciepłych wodach Oceanu Indyjskiego przez kolejne dni.

Chwilo trwaj

Ciekawostki


Lwy większość czasy, bo aż ok. 20 h dziennie spędzają na regeneracji odpoczynku.

  • Lwy są jedynym przedstawicielem rodziny kotowatych, u których samice i samce różnią się znacząco wyglądem.
  • Zwykle żyją w zorganizowanych stadach, gdzie samce zajmują się zdobywaniem i obroną terytorium oraz ochroną stada i zapładnianiem samic, a lwice opiekują się potomstwem i polują. Samice polują razem, dzięki temu mogą schwytać większą zwierzynę niż one same. Głownie polują w nocy lub nad ranem.


Gepard jest jedynym dużym kotem, który nie chowa pazurów.

  • Jest najszybszym ssakiem lądowym.
  • Podczas polowania w 3 susach (każdy o długości 7- 8 m.) może osiągnąć prędkość ok. 64 km/h. Jeśli po około 550 m. nie uda mu się schwytać zwierzyny, musi zwolnić.